Dziś mija drugi tydzień :) Powoli zaczynam się prostować (ale po dłuższym siedzeniu lub chodzeniu z powrotem wyglądam jak Quasimodo), opuchlizna w górnej części brzucha i po bokach powoli mi schodzi, reszta obrzęków bez zmian (centymetry ciągle te same).
Powoli wracam do pracy (przed komputerem, więc spoko), zaczynam też wychodzić z domu (byłam aż trzy razy, w tym dwa razy na kontrolę ;) )
Co do kontroli - byłam dziś u dr Kolasińskiego. Pościągał mi ostatnie plastry i tym samym zaczynam smarowanie blizny (mam do wyboru dwie maści - Veraderm lub Dermatix). Dr sam stwierdził, że pępek to mistrzostwo :D Szwów nie miałam ściąganych - informacje na stronie kliniki są pod tym względem nieaktualne. Do miesiąca mam się oszczędzać, zwłaszcza nie dźwigać ciężkich rzeczy. Pas mam nosić 4 tygodnie (zapytałam czy warto nosić dłużej, stwierdził że nie ma takiej potrzeby).
Biegać mogę po trzech miesiącach, nie mogę się doczekać!
Kolejna kontrola dopiero za 3 miesiące, chyba że będę chciała wcześniej (wszystkie wizyty są w cenie operacji).
Mój pępek i blizna:
Co do pasa, zamówiłam sobie drugi "Pani Teresy", tak aby je móc swobodnie prać. Ten który dostałam w klinice musiałam zapinać aż za rzepy, więc zamówiłam na allegro rozmiar mniejszy (XS). Moje wnioski są takie - lepiej nosić ciaśniejszy, tak żeby pas rzeczywiście uciskał. Dopiero jak go założyłam, poczułam jakie to ważne! Teraz noszę przede wszystkim ten ciaśniejszy - dużo swobodniej się dzięki niemu poruszam. Różnica ogromna. Przestałam też przytrzymywać brzuch ręką, jak to miałam momentami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz