Który to miesiąc ciąży? Piąty? Szósty?
Nie zgadliście. Nie jestem w ciąży. Nie wypinam też brzucha.
Owszem, byłam w ciąży, nawet dwa razy, ale teraz nie jestem. Dlaczego więc wyglądam jakbym była?
Zacznijmy od początku:
Cztery lata temu urodziłam córę (4200g), dwa lata temu słonia, znaczy się syna (4990g). Syn kiedy leżał na wadze i machał rączkami, to waga momentami pokazywała 5kg, momentami 5kg bez 10gram. Urodził się też w piątek trzynastego za dwie minuty północ. Ale do rzeczy.
Przed urodzeniem syna ważyłam prawie 100kg, przy wzroście 172. Masakra. Schudłam jednak szybko, podobnie jak po córze i obecnie ważę o jakieś 10-15kg mniej niż w czasach panieńskich, a dokładnie 64kg.
Brzuch jednak jest jaki jest. Tzn nie zawsze taki jest - czasem jest bardziej płaski, czasem mniej, ale NIGDY nie jest płaski. Zauważyłam, że robi mi się taki balon w przedziwnych okolicznościach - np. po dłuższym bieganiu (biegam najczęściej 10km), po ćwiczeniach mięśni brzucha; czasem wystarczy, że zjem śniadanie.
Jakiś czas temu trafiłam na rozwiązanie tej zagadki - chodzi o rozstęp mięśni prostych brzucha. Dla żądnych wiedzy odsyłam tutaj (samego doktora nie polecam): brzuchpoporodzie.pl/rozstep-miesni-prostych-brzucha
dla tych którym nie chce się czytać, opiszę w skrócie. Chodzi o to, że mam dziurę w brzuchu, do której mogę sobie włożyć wszystkie palce i poczuć gdzie mi się zaczynają mięśnie proste brzucha (które normalnie są ze sobą połączone).
Jeśli macie tak jak ja, to nie łudźcie się, że wystarczy ćwiczyć mięśnie, trochę schudnąć, a problem zniknie. Nie zniknie. Dziura będzie nadal. A to tak, jakby napchać ubrań do szafy i oczekiwać że nie wypadną, mimo otwartych drzwi. Wypadną.
Powód drugi operacji, to oczywiście "fartuszek", jak to niektórzy nazywają. Ja bym nazwała to raczej skórą a la stara babcia. No bo wyobraźcie sobie - jesteście młodą osobą, bardzo wysportowaną, a skóra waszego brzucha wygląda tak:
Zdjęcie zrobione w pochyleniu - dużo bardziej wtedy widać w czym rzecz :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz